Nie znam nikogo, kto nie lubi buraków (choć pewnie
ktoś taki by się znalazł). Potrawy z nich są smaczne, przyjemne dla oka, no i
sprzyjające naszemu zdrowiu.
Nie od dziś wiadomo, że buraki to mała apteczka na
talerzu, bo i świetne to lekarstwo na anemię, głównie za sprawą znajdującego
się w nich żelaza, które jest niezbędne w transporcie tlenu do wszystkich
komórek ciała, a także kobaltu biorącego udział w procesach tworzenia
czerwonych krwinek. Jest w nich też sporo witaminy C, wzmacniającej odporność, witaminy
A, B1 i betakarotenu, które dbają o wzrok oraz pomagają zachować młody wygląd i
poprawią kondycję włosów, skóry i paznokci. No i ten kwas foliowy najcenniejszy
dla kobiet ciężarnych i generalnie dla wszystkich pań w wieku rozrodczym. O, i
w wapń są bogate, a on jest przecież budulcem kości i zębów.
W moim domu na szczęście nikt nigdy nie odmawia tego buraczkowego jadła.
Hitem sezonu letniego jest u mnie, jak co roku, zupa z botwinki.
Zupy mają to do siebie, że są łatwe zazwyczaj w
przygotowaniu. Ot, wrzucamy wszystko do garnka, gotujemy, przyprawiamy i już.
Trudno spalić, trudno przesadzić z proporcjami, trudno jednym słowem zepsuć
potrawę. Raz wyjdzie tak, raz inaczej, ale zawsze wyjdzie. Nigdy więc nie dbam
o idealne proporcje, bo i po co?